Złota Dolina

Sławomir Kubisa
May 23, 2025
Bośnia i Hercegowina
Złota Dolina

W nocy padał deszcz. Gdy przed ósmą schodzimy ulicą Kovači, Trebević przykryty jest warstwą chmur i mgły. Na placu przy fontannie pusto.

Gołębie, jeszcze nieco ospałe, zadziwiająco regularnie pokrywają całą jego przestrzeń. Parasole przy stolikach są opuszczone, więc i my poczekamy na słońce, delektując się bośniacką kawą. Plan na dzisiaj jest prosty — najpierw spacer wokół Baščaršiji, a potem pójdziemy w górę przez Bistrik, aby zobaczyć, jak wyglądają tamtejsze mahale.

Na koniec może przejdziemy przez Bentbašę, wzdłuż rzeki, na wschód. Przyglądając się niskiej zabudowie, której linie podkreślają strzeliste wieże minaretów, próbuję sobie wyobrazić, jak powstawało to miasto.

Po stu latach od zdobycia Bośni przez sułtana Mehmeda II Sarajewo miało już 24 tysiące mieszkańców (dwa razy więcej niż Warszawa i niemal tyle, ile Kraków w tym samym czasie) i było najszybciej rozwijającym się miastem na Bałkanach. Tym bardziej intrygujące są jego najwcześniejsze początki, a szczególnie zastanawia tempo, w jakim to wszystko się dokonało.

W 1453 roku Turcy zdobyli Konstantynopol, a w ciągu następnych dziesięciu lat podbili ostatecznie Serbię i Bośnię. No dobrze, ale jak wyglądało to miejsce wśród gór wcześniej, jeszcze przed dotarciem nad Miljackę oddziałów Mehmeda Zdobywcy?

Zanim dla Sarajewa nastał Złoty Wiek, była tu Złota Dolina. W XIII i XIV wieku tak właśnie opisywano te puste, czekające na śmiałą wizję przestrzenie. Słońce każdego dnia wznosiło się nad skalnym przełomem rzeki, wędrując ponad długim, wysokim grzbietem Trebevića, by pod koniec dnia jarzyć się czerwienią nad równiną trzech rzek, przesyłając złociste promienie wzdłuż Miljacki na wschód — jak dzisiaj.

Jego światło nad doliną karmiło od wieków naturalne lasy schodzące zielonymi falami blisko rzeki, gdzie na obu brzegach żyzne i dobrze nawodnione ziemie dawały obfite plony na łąkach, polach i w ogrodach. Dla ludzi zamieszkujących istniejące nad rzeką wiejskie osady, naturalne piękno tego miejsca musiało na pewno emanować jakąś obietnicą.

Obietnicą na coś więcej niż niewielkie ilości złota znalezione w okolicznych górach. Jednak w Bośni pochłoniętej konkurencją możnych rodów o wpływy i walkami o przywództwo, do których wciągali oni i Chorwatów, i Węgrów, i Turków, w tej poróżnionej Bośni, zajętej tak mocno lokalną wersją Gry o Tron, nie było nikogo, kto miałby wizję wykorzystania Złotej Doliny. No i oczywiście powód ku temu, oraz środki.