Kiedy ruszam Wielką Aleją w drogę powrotną, do dorożek pakują się kolejne arabskie rodziny. Jak daleko stąd teraz do Wiednia. Zastanawiam się nad pewnym podobieństwem losów mojego otwartego na oścież kraju i zamkniętej górami Bośni.
Położenie pomiędzy dwoma sprzecznymi porządkami — Wschodem i Zachodem. Zasadnicza różnica polega jednak na tym, że dla nas niszczący wpływ tego starcia ujawnił się dopiero w wieku XVIII, podczas gdy Bośnia doświadczała go wiele wieków wcześniej, właściwie, w różnej formie — od zawsze.
Ta młoda matka na placu zabaw, ona przyleciała tu zapewne z któregoś arabskiego państwa. Ale przecież na Starym Mieście jestem zaskakiwany wyraźną ochotą, z jaką tutejsze młode kobiety demonstrują przywiązanie do muzułmańskiego stroju.
Przy czym nie musi on zawsze przypominać pokutnego worka — wręcz odwrotnie, pastelowe hidżaby dodają sarajewskim dziewczynom uroku. Ulice, których nazwy znałem kiedyś, teraz noszą imiona bośniackich bohaterów brzmiące jednocześnie turecko i słowiańsko, podobnie jak nazwiska osób odwiedzających nostalgiczne fejsbukowe sarajewskie grupy.
Na wzgórzach nad Miljacką, wśród miejskiej zabudowy bieleją gęstymi szeregami wyprażonych słońcem pomników nagrobnych cmentarze muzułmańskie, wiele ich przybyło po wojnie. W czasach Tity muzułmańscy mieszkańcy Bośni uzyskali status etniczny i narodowy obok Chorwatów i Serbów, w roku 1991 stanowiąc ponad połowę ludności Sarajewa.
Wojna i następujące po niej masowe wyjazdy z miasta Serbów z jednej strony, a z drugiej strony napływ uciekinierów muzułmańskich ze zniszczonych terenów wiejskich sprawiły, że w roku 2013 muzułmańscy Boszniacy mieli już osiemdziesiąt procent udziału w liczbie ludności Sarajewa. Dawna wielokulturowość odeszła, zostały po niej liczne i przejmujące ślady w przestrzeni miejskiej.
Tożsamość religijna zawraca więc miasto znowu ku muzułmańskiemu Wschodowi, wywołując ironiczno-gorzkie komentarze tych, którzy noszą jeszcze wspomnienie kosmopolitycznego, neutralnego religijnie, ale kulturowo gotującego się tygla, którym Sarajewo było na przykład w latach siedemdziesiątych XX wieku. A teraz?
Kasaba — tak piszą w mediach społecznościowych z goryczą. Nawet nie miasto, ale mieścina naszpikowana minaretami. Choć sami Boszniacy, budując swą narodową tożsamość, uciekają od wizji ciemiężonego ludu, o który walczą dwa imperia — w średniowiecze, w czasy samodzielnych władców Bośni: Kulin Bana i króla Tvrtka I, którego pomnik stanął niedawno na ulicy Marszałka Tity.
Tak, to skomplikowane. Nie da się jednak zrozumieć Sarajewa, nie sięgając do tej dawnej historii. Do opisania sceny dziejowej i kluczowych dawnych wydarzeń.
To zabierze trochę czasu, zabrzmi chwilami jak wykład — ale droga powrotna Wielką Aleją nie będzie się dłużyć. Przy czym nie obejdzie się bez kolejnych odniesień do ziem polskich, a nawet do wielkich katastrof — choć najpierw wrócić trzeba do Rzymian, którzy tu, w Ilidžy zbudowali swoją kolonię, i zapewne zbudowali też trakt wiodący doliną Miljacki w jej górny bieg, na wschód. Poza tym na koniec może pojawić się krótka historia o psie pogrzebanym.
